Jeszcze kilka miesięcy temu na rynku nieruchomości panował względny spokój. Kupujący oglądali oferty, ale decyzje odkładali na później. Teraz sytuacja zmienia się z tygodnia na tydzień. Według danych Biura Informacji Kredytowej w październiku liczba zapytań o kredyty mieszkaniowe wzrosła o ponad 34 procent rok do roku. To nie tylko statystyka, ale sygnał, że rynek znów ożywa i zaczyna oddychać pełną piersią.
Kupujący wracają do gry
Po dwóch latach ostrożności widać wyraźnie, że ludzie zaczynają z powrotem myśleć o własnym M. W październiku 2025 o finansowanie wystąpiło 42,92 tys. osób – aż jedna czwarta więcej niż rok wcześniej. Co ciekawe, nie chodzi wyłącznie o liczbę wniosków, ale też o ich wartość. Średnia kwota kredytu wzrosła o blisko 8 procent i sięgnęła niemal 475 tys. zł. To pokazuje, że konsumenci celują wyżej i chcą mieszkań, które faktycznie dają komfort życia, a nie tylko „miejsce na start”.
Wartość ta przekłada się na realne metraże. W Warszawie kupujący mogą pozwolić sobie na około 31 mkw. – typową kawalerkę, często w dobrej lokalizacji. W Krakowie da się już znaleźć mieszkanie o powierzchni ok. 34 mkw., w Gdańsku prawie 42 mkw. Im dalej od największych ośrodków, tym możliwości rosną. W Łodzi ten sam kredyt wystarcza na około 66 mkw., w Katowicach na 64 mkw., a w Poznaniu na niecałe 50 mkw. W praktyce oznacza to, że przeciętna rodzina poza Warszawą może już myśleć o dwóch pokojach zamiast o ciasnym studio.
Nastroje wracają, a z nimi odwaga
Dlaczego właśnie teraz? Wiele osób wstrzymywało decyzje, licząc na spadek stóp procentowych i ustabilizowanie rynku. Dziś, gdy sytuacja wydaje się bardziej przewidywalna, wraca poczucie bezpieczeństwa. Kupujący czują, że to dobry moment, by wreszcie zacząć proces zakupu. Ożywienie dobrze widać zwłaszcza u tych, którzy w latach 2023–2024 analizowali oferty, ale nie podejmowali żadnych działań. Teraz wchodzą do gry bardziej zdecydowani, z jasno określonym budżetem i wizją tego, czego chcą.
Wzrostowi popytu sprzyja też możliwość wyceny nieruchomości online albo szybkie konsultacje z doradcami. W praktyce skraca to proces decyzyjny i pozwala ocenić realne możliwości bez nerwowego biegania po bankach od rana do wieczora.
Duża podaż studzi emocje
Mimo coraz większego zainteresowania kredytami nie widać dziś presji cenowej, która mogłaby wywołać chaos na rynku. Podaż mieszkań jest wysoka, zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Deweloperzy wciąż oddają nowe inwestycje, a właściciele nadal wystawiają swoje nieruchomości. To równoważy sytuację. W efekcie zamiast dzikiego wyścigu cen mamy bardziej równomierne ożywienie – takie, które daje przestrzeń do negocjacji i spokojnego wyboru.
Jeśli zainteresowanie kredytami utrzyma się przez kilka kolejnych miesięcy, najpewniej zobaczymy większą aktywność deweloperów. Start nowych inwestycji będzie naturalną reakcją na rosnący popyt. Na razie jednak rynek wydaje się zdrowy: chętnych przybywa, możliwości wyboru nadal są szerokie, a ceny nie wystrzeliły w górę.
Rynek mieszkaniowy wchodzi więc w nową fazę. Zamiast czekać i kalkulować, wielu kupujących zaczyna działać. Średnie kwoty kredytów rosną, oferta jest szeroka, a nastroje wyraźnie lepsze. Nie widać paniki ani po stronie klientów, ani sprzedających – i to być może najlepsza wiadomość dla wszystkich, którzy planują zakup mieszkania w najbliższym czasie.
