Jak kształtowały się ceny mieszkań w Polsce w XXI wieku?

Jak kształtowały się ceny mieszkań w Polsce w XXI wieku?

Dwadzieścia kilka lat temu mieszkania były wielokrotnie tańsze niż dziś, ale przeciętne zarobki też były dużo niższe. Przez kolejne 25 lat rynek przeszedł boom cenowy, kryzys finansowy, pandemię, epizod kredytów z dopłatami i cykl podwyżek oraz obniżek stóp procentowych. Dziś ceny są inne, zasady kredytowania inne, a oczekiwania kupujących znacznie wyższe.

Lata 2000: nie tak łatwo

Cena metra mieszkania w Polsce na początku XXI w. to średnio zaledwie 1–2 tys. zł, ale za jedną pensję można było kupić zwykle tylko 1 mkw. Kredyty hipoteczne dopiero się upowszechniały, wkłady własne były wysokie, więc zakup własnego M był dla wielu nieosiągalny. Ceny rosły z roku na rok i w latach 2008–2010 sięgnęły ok. 4 tys. zł za mkw. Był to szczyt pierwszej hossy mieszkaniowej.

Boom, kredyty frankowe i bolesna korekta

Okres prosperity napędzały łatwo dostępne kredyty, zwłaszcza we frankach szwajcarskich. Niski kurs waluty zachęcał do zadłużania się, a banki chętnie udzielały wysokich kwot. Po wybuchu globalnego kryzysu finansowego frank gwałtownie podrożał, raty skoczyły, a dług często przewyższał wartość mieszkania.

Ceny nieruchomości zaczęły spadać, korygując wcześniejsze zawyżone poziomy. Równocześnie zaostrzono przepisy – dziś kredyt mieszkaniowy można zaciągnąć tylko w walucie swoich zarobków.

2010–2019: odbicie, stabilizacja i nowy rajd cen

Po kilku latach lekkich spadków i stagnacji rynek stopniowo się odbudował. W latach 2010–2019, według danych NBP, nowe mieszkania zdrożały średnio o ok. 30%, a używane o kilkanaście procent. Równolegle rosły płace, więc dostępność mieszkań nie pogorszyła się tak mocno, jak sugerowałyby same ceny.

Pod koniec dekady wzrost przyspieszył. W największych miastach stawki rosły nawet kilkanaście procent rocznie, a rekordy cenowe padały niemal co kwartał.

W pandemii zamiast załamania przyspieszenie

W 2020 r. spodziewano się spadków cen z powodu lockdownów i problemów gospodarczych. Stało się odwrotnie. Niskie stopy procentowe, inflacja zjadająca oszczędności i niepewność skłoniły wiele osób do lokowania kapitału w mieszkaniach.

Praca zdalna i długie przebywanie w domu zwiększyły popyt na większe lokale, domy pod miastem i działki. Nieruchomości umocniły się jako „bezpieczna przystań”, a ceny w większości lokalizacji nadal rosły.

Po pandemii: drogie kredyty, wojna i dopłaty

Od końca 2021 r. szybki wzrost stóp procentowych mocno ograniczył zdolność kredytową, a w 2022 r. wybuch wojny w Ukrainie dodatkowo podbił koszty budowy i inflację. Popyt na zakup wyhamował, ale rynek najmu wyraźnie się ożywił. Ceny ofertowe mieszkań raczej się stabilizowały, a najmniejsze lokale, kupowane często za gotówkę, drożały nadal.

W 2023 r. koniunkturę znów pobudził program Bezpieczny Kredyt 2%. Łagodniejsze wymogi kredytowe i dopłaty do rat spowodowały skokowy wzrost zainteresowania mieszkaniami, szczególnie tańszymi. Oferta szybko się kurczyła, a ceny znów poszły w górę. Po zakończeniu programu na początku 2024 r. popyt osłabł, liczba ogłoszeń wzrosła, a rynek wszedł w fazę stabilizacji.

Teraz: obniżki stóp i większe pole do negocjacji

W 2025 r. rozpoczął się cykl obniżek stóp procentowych, co poprawiło dostępność kredytów, ale nie wywołało kolejnej gorączki zakupowej. Przy większej podaży mieszkań to kupujący zyskali silniejszą pozycję – częściej negocjują, a sprzedający muszą urealniać oczekiwania cenowe.

Dodaj komentarz