Po stabilizacji poziomu cen mieszkań w 2022 roku, wraz z nowym rokiem wystartowały podwyżki. Analitycy łączą pierwsze wzrosty z zapowiedzią startu programu Bezpieczny Kredyt 2%. Dane z kolejnych miesięcy potwierdzają, że rządowy program zdestabilizował rynek bardziej, niż spodziewali się specjaliści. Ceny mieszkań sięgnęły rekordowych poziomów.
Zeszły rok był spokojny, biorąc pod uwagę ruchy cen mieszkań. W pierwszych miesiącach 2023 roku pojawiły się pierwsze szczegóły dotyczące nowego rządowego programu Bezpieczny Kredyt 2%. Analitycy rynku od razu zwrócili uwagę, że pomoc w zakupie pierwszego mieszkania, realizowana w sposób, jaki zakładał projekt programu, negatywnie wpłynie na ceny mieszkań.
Na początku roku zmieniły się też zasady liczenia zdolności kredytowej i kredyt hipoteczny stał się bardziej dostępny. Łatwiejszy dostęp do kredytu skłonił osoby, które nie będą beneficjentami programu Bezpieczny Kredyt 2% do szybszej decyzji o zakupie mieszkania. Wzrost popytu w obawie przed rosnącymi cenami przyśpieszył jedynie wzrost cen.
Ceny podbite do granic wynikających z założeń programu
W miesiącach poprzedzających rozpoczęcie przyjmowania wniosków na kredyt z dopłatami obserwowaliśmy znaczny wzrost cen mieszkań. W wielu lokalizacjach, niezależnie od rynku, ceny zostały podniesione do poziomów wyznaczonych przez limity podane w ustawie.
Biorąc pod uwagę, że maksymalny wkład własny, wnoszony przez kredytobiorców, korzystających z preferencyjnego kredytu, nie może przekraczać 200 tys. złotych, to cena mieszkania, które można sfinansować Bezpiecznym Kredytem 2% nie może przekroczyć 700 tys. zł w przypadku singla i 800 tys. zł w przypadku małżeństwa lub osoby z dzieckiem. W ten sposób zostały wyznaczone górne granice, do których właściciele mieszkań na rynku wtórnym oraz deweloperzy mogą windować ceny nieruchomości.
Przekroczone zostały psychologiczne bariery
Według danych opublikowanych przez Rynekpierwotny.pl we wrześniu średnie ceny metra kwadratowego mieszkania przekroczyły w kilku miastach symboliczne granice. W Warszawie trzeba zapłacić 16 tys. zł za metr kwadratowy, w Krakowie 15 tys. zł za metr, we Wrocławiu 13 tys. zł, a 10 tys. zł kosztuje średnio metr kwadratowy mieszkania w aglomeracji katowickiej.
Ceny są tak wysokie, że nawet beneficjenci programu, którzy będą mogli skorzystać z wyjątkowo taniego finansowania, zastanawiają się, czy kupno mieszkania w tym momencie jest dobrym pomysłem.
Brak szans na większe obniżki
Co prawda największa fala popytu już opada, to jednak nic nie wskazuje, że ceny mieszkań mogłyby zacząć spadać. Nawet jeśli przyjmowanie wniosków na kredyt z dopłatami zostanie czasowo wstrzymane po wykorzystaniu przewidzianych limitów, to właściciele nieruchomości nie będą od razu skłonni do obniżek.
Z dużym prawdopodobieństwem, nawet jeśli wzrosty wyhamują, to ceny będą się utrzymywać na wysokim poziomie ze względu na niską podaż. Deweloperzy ostrożnie podchodzą do nowych inwestycji, a spora część małych i średnich mieszkań zostanie sprzedana nabywcom, korzystającym z Bezpiecznego Kredytu 2%.